20.6.20. Kiedyś, tu miał być obszerny wpis, na temat zabaw Misia, na granicy orgazmu. Znaleziony został nawet link, do dobrego filmiku, jako ilustracja. Jednak wpis się zjebał przed publikacją i z całego ukończonego tekstu, ostała się tylko ta fotka...
A dziś... Dziś Miś w takim klimacie, że nie ma nawet czasu na bardziej zaangażowane pieszczoty.
- Po pierwsze, praca i sprawy rodzinne ostatnio, zajmują mu głowę.
- Po drugie, Lis nie zachęca Misia do figli.
- Po trzecie, Miś nawet gdy pragnie zaczepić Liska, to i tak wie, że nie porucha sobie, więc zawczasu woli zostawić w spokoju Liska.
- Po czwarte, może to przez zbliżające się zrównanie dnia z nocą, Miś jakiś taki bez energii i rozmemłany ostatnio...
Przynajmniej stara się pilnować i ciągnąć projekt MiśByka - chociaż i tu w ostatnim tygodniu ciężej przychodzi, by zebrać się do ćwiczeń. Ale jednak, większymi lub mniejszymi krokami, MiśByk posuwa się do przodu.
:: UAKTUALNIENIE ::
Miś kończył redagować ten wpis rano, kiedy to Lis, obudził się, wstał i podszedł się przywitać. Ot taki tam buziak na dzień dobry. Ze strony Misia, skończyło się to na trzech buziakach, z delikatnym muskaniem języczkiem warg Liska. Po wszystkim, Misiek patrząc się na odchodzącego Liska na poranną toaletę, zwrócił uwagę, że... Liskowi stanął. "Ciekawostka" - pomyślał Miś.
I było w tym coś na rzeczy, bowiem gdy ponownie Lisek wrócił i dosiadł się do Misia na sofie, kutas dalej mu się prężył. Ewidentnie miał ochotę. Miś to wyczuwał, ale postanowił nie ułatwiać i trochę podroczyć się, w stylu "Liskowym". Zamiast jakkolwiek zwrócić uwagę na podniecenie Liska, Miś stwierdził, że głodny jest i zaproponował wspólne śniadanko. Tym sposobem, cokolwiek Lis teraz planował, musiał to przełożyć w czasie.
Po śniadaniu, Lis wrócił do "tematu". Położył dłoń na piersi Misia i zaczął delikatnie ją nią muskać. Po chwili, druga dłoń wylądowała centralnie na kroczu Misia. Trzymając za i miętosząc, to co najważniejsze u Misia, Liskowi wkrótce brakło dłoni, by objąć wszystko w garści. Zresztą już nie musiał, bowiem to Miś rzucił się na Liska i poszli w soczystego ślimaka.
Z inicjatywy Misia, wylądowali w sypialni. Tam na kontynuowali ślimaka, podczas gdy Lis, rozbierał Miśka z koszulki i bokserek. Twarde kutasy ocierały się o ciała, pieszczących się, napalonych samców. Miś rozpoczął wędrówkę w dół, językiem po ciele Liska. Z ust, na szyję. Z szyi na klatę i sutki. Potem brzuch, pępek, by w końcu mógł nadziać się ustami na rozpalone, grube, długie lisisko. Po reakcji, Miś odczytał, że Lisowi bardzo brakowało tego. (Choć tak na marginesie, to dziwne, że na co dzień nie zdaje on sobie sprawy, że takie przyjemności, to mógłby mieć częściej.)
Wkrótce, Lisek zaczął się domagać kutasa Miśka, więc tak się ułożyli na boku, by móc ssać sobie na wzajem. Misiek doszedł pierwszy i zalał całą mordę i klatę Liska. Po wszystkim kontynuował na zmianę ssanie i walenie kutasa Liska, a ten w tym czasie, gdy wylizał mu chuja z ostatniej kropli, palcami zbierał spermę z klaty, by dalej kosztować nektaru Misia.
Wkrótce Lisek również się spierdolił, ale Misiek nie miał już ochoty konsumować jego spermy. Po wszystkim pozwolił sobie jedynie, dokładnie wylizać lisisko z ostatnich kropel nasienia.
I takie to były sobotnie pieszczoty.