20.6.7. Może metoda "na wstrzymanie", stosowana przez Misia wobec Lisa, zaczyna działać, a może to tylko przypadek?
Tym razem trzeba było czekać tylko ponad tydzień, by Lis zaczął się dobierać do Miśka. A zrobił to pod koniec weekendu, kiedy to Miś oznajmił, że już "pada" i idzie się kłaść spać. Lis szybciutko, podążył za Misiem do łóżeczka. Tam przymilał się czule, łapał i głaskał mu pośladki i szeptał, jak mu się one podobają. Miś tym czasem, leżał na brzuszku, trochę próbując zasnąć, a trochę czekając na rozwój wypadków. Lis za to, nieśmiało, ale coraz bardziej napierał. Objął swoimi dolnymi kończynami Miśka, a górnymi głaskał mu plecy, pośladki, rowek... W końcu zanurkował ręką pomiędzy materacem a Misiem, w poszukiwaniu sutka. Gdy zaczął go pieścić, Miś rozluźnił się, mruczał i coraz bardziej odsłaniał tors. Tym sposobem Lis już wkrótce miał dla siebie, dwa sutki na włochatej klacie Misia.
Miś rozpływał się w błogości pieszczot, a Lis dodatkowo przytrzymywał go swoim ciałem, za co najmniej dwie kończyny. Krępując mu ruchy, dodatkowo doprowadzał Miśka do szaleństwa, aż sterczący mu kutas, fikał na prawo i lewo, domagając się zainteresowania. Lecz najpierw, ich języki splotły się w soczystych pocałunkach i dopiero chwilę później, zamienili języki na kutasy. W pozycji 69, ciągnąc sobie nawzajem za chuje, zostali do finału Liska. Gdy gardło Miśka było zalewane, Miś w tym czasie ssał, najlepiej jak tylko potrafił, chcąc dać Liskowi orgazm życia...
A teraz, gdy nie ma ruchańska w łóżku, na szczęście zawsze można sobie popatrzeć na takie dobre...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytasz?
napisz coś, skomentuj...