Dzień wcześniej:
W sobotę wieczorem, Miś z Liskiem położyli się do łóżeczka. Właściwie to Miś położył się na leżącym na brzuszku już Lisku. Wyeksponowane tym ułożeniem jego jędrne poślady, aż zachęcały do tego. I tak, Miś przyjemnie sobie "ugniatał" Liska swoim ciałem, symulując powolne, wiadome ruchy, aż w końcu Lis wypalił:
- Przepraszam Miś, ale nie mogę Cię wpuścić...
- W porządku... - odparł niby bez emocji Miś, a w myślach dopowiedział "który to już raz...", a może to jednak, szeptem to pod nosem wypowiedział?
Praktycznie w jednej chwili, czar prysł i magia wieczoru skończyła się, bo jakichkolwiek dalszych pieszczot w żadną stronę, nikt nie miał ochoty kontynuować.
Dzień właściwy:
By dać ujść emocjom, Miś sam siebie wypieścił i sobie zwalił z samego ranka w niedzielę.
A co ostatnio Miś pisał o niedzieli i o Lisku? Tak jest! Po południu miał dogrywkę z Lisem. Jak to dobrze, że Miś regeneruje się dość sprawnie.
Oczywiście, klimat na zbliżenie ze strony Liska był bez zmian, więc Miś nawet nic nie kombinował, tylko jechał na ręcznym, bawiąc się to swoim, to jego kutasem. A przez cały czas, obie pały sterczały mega sztywno.
Co śmieszne, Miś mając kontrolę nad kutasem Liska, w jakiś sposób chciał ukarać, czy też zemścić się na nim, za brak posuwania. Ale w końcu, czy edging to kara? Choć trzeba przyznać, że zabawne było patrzeć na Lisią mordę, gdy ten myślał, że to już będzie lać, a tu nic z tego.
Lecz i Misiek w końcu chciał się już zlać, więc chwycił w mocnym uścisku oba kutasy i w kilku sprawnych ruchach, wystrzelił z obu jednocześnie, gorącym ładunkiem spermy.
A po wszystkim mógł spokojnie, paść swoim cielskiem na Liska, klejąc tym samym obie klaty i brzuszki, mieszanką ich spermy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytasz?
napisz coś, skomentuj...